sobota, 7 stycznia 2012

Rysianka


Rysianka
Autorem artykułu jest Marcin Walczak

O tym, że Rysianka jest ciekawym miejscem ,  zdawałem sobie sprawę nie od   dziś. Jednak sami wiecie, że  momentami  trudno nam się docenia to co  jest.... blisko tak.... to co  ma się na  wyciągnięcie  dłoni.... to co tak często  widzimy.  Nadchodzi   jednakże czas, że  życzymy sobie po to sięgnąć. I  niespodziewanie  jesteśmy zauroczeni.
Plan  przyjęty,  szlak  również: Skałka - Hala Boracza - Hala Lipowska -  Rysianka - Skałka.  Świetna pętla z przerwą na pierogi na Hali  Lipowskiej. Góry w  wszelakiej postaci mam wpisane w CV.    A z tym CV to  nie kłamstwo. Gdy  poszukiwałem pracy, moje CV pod  nagłówkiem hobby miało wpis - góry. Pełen dobrej  ufności i  zapchanej   wyniosłości,  pozostałem  umieszczony na  pośladku (bez uprzedzenia)  przez jedną osobę: - Przecież co druga osoba w swoim CV  zapisuję, że  lubi góry -  rzekła. A tak miło żyło się błogiej  naiwności, z  przekonaniem o swojej  niezwykłości... Pani z bloku obok  bez wątpienia   również ma  napisane w CV góry,  wszak co weekend jeździ z koleżankami  na  sąsiedni Dębowiec. W CV góry ma również  kierujący quada, który  chasa bezkarnie po leśnych szlakach, rozjeżdżając  malutkiego robaczka,  który z pewnością miał w swoim CV.
Jakby się tak przyjrzeć  naszej  drodze na mapie to oprócz trzech schronisk, będziemy mieli  okazję przejść przez kilka Hal.  Inaugurujemy od Hali Boraczej,   następnie Hala Studzionka, Hala Redykalna, Hala Skórzacka, Hala  Bacmańska, Hala Gawłowska, Hala Bieguńska, Hala Lipowska, Hala Rysianka i  Hala Pawlusia. W zasadzie to żadnej  dużej górki nie zdobywamy, jeno  same hale...A na halach powinny być owieczki! Przynajmniej latem.
Naszą   wyprawę rozpoczynamy w Żabnicy Skałce.  Niewielki mróz  sprawił swoje -  czarny szlak na Halę Boraczą wymaga  kompetencji ekwibrystycznych. A w  moim wieku, bez tego, ani rusz zimą w góry :) Jest niewielkie oblodzenie  na  ulicy. Co  interesujące, jest nawet  wiele śniegu. Zima w tym roku  się ociąga i tak na prawdę jest to jedno z pierwszych (nie licząc  październikowych Tatr) spotkań z  Lodowatą  Damą. Sam szlak na Boraczą  nie jest wymagający, na  zaczątku powiedziałbym, że nawet  niezajmujący.  Jednak wesołe konwersacje, nie  wspominam nawet o czym -  dlatego  na  pewno o niczym,  absorbują nam czas.  Dochodzimy na Halę Boraczą, która   pozdrawia nas widokami w stronę Rajczy. Jest jakoś dziwnie pusto, nawet  wiatr nie wieje, tylko słychać  sielskie skrzypienie śniegu pod naszymi  butami. Widać, że sama Hala jest dobrze przewiana, śniegu  wiele mniej   aniżeli na szlaku. Idziemy zobaczyć do schroniska. Wokół budynku też  czas trwa w zawieszeniu. Z lekką niepewnością  rozwieramy drzwi  prowadzące do wnętrza. Ktoś tu jednak, przeżył ten Armagedon. Jest tu  jednak życie! Grzecznie  wypytujemy się Pani - Czy możemy wypić własną  herbatę. Teraz chyba lepiej się zapytać, bo  obce prawa rządzą się w  niektórych schroniskach.  Kobieta nam odpowiada: -  Naturalnie, nie ma  problemu. Co do samego schroniska, a w zasadzie samej jadalni, to   delikatnie  komunikując: nie rzuca na kolana. Miałem  odczucie, że czas  się tu  jednakże zatrzymał, zatrzasnął  drzwiczki i powiedział: Mam to  wszystko gdzieś!  Pozostaję tu na dłużej!Pani nawet sugeruje  nam, przy takiej  pięknej pogodzie, abyśmy  poszli górą (czyli   powiedziałbym, może na wyrost - granią), bo widoki będą piękne.  Ciekawostką w  budynku są przywarte do tablicy karteczki z  rozmaitymi  wpisami. Coś w stylu księgi gości,  lub facebookowych like\'ów w wersji  outdorowej - np. Lubię, bo czas tu wpadł i się zatrzymał. Lubię, bo mogę  sobie tu  swobodnie zjeść własne kanapki. Można sobie te karteczki  poczytać,  jednakże  fajniejsze znam zajęcia....     Idziemy na szlak. Słońce wychodzi ponad grzbiet, który dzisiaj będziemy  zdobywać. Na grzbiecie  mieści się pięć szczytów: Redykalny Wierch,  Boraczy Wierch, Lipowski Wierch, Rysianka  jak również na północnym  wschodzie  wierzchołek Romanki. Romanka wybitnie opanowała najbliższe  przestrzenie. Trochę niechciana,  rozłączona przełęczą od Rysianki  przykuwa wzrok. Lekki  chłód mimochodem hartuje nasze organizmy.Dochodzimy  do rozwidlenia szlaków. Czarny  wiedzie pod górę, ma Halę Redykalną  (żółty szlak). Zielony dalej trawersuje grzbiet ,  żeby dołączyć do  szlaku żółtego za Halą Bieguńską.      Wiodąc się radą pani ze schroniska na Boraczej oraz wcześniejszym   zamiarem,  podążamy na  kluczowy grzbiet. Czym wyżej tym śniegu więcej,  ogarniamy  także coraz obszerniejszą panoramę Beskidu Śląskiego, a w   dali  także Beskidu Małego. Pierwszy śnieg zawsze cieszy  najwybitniej,  sama jego obecność poprawia  nastrój. Na przeciw widać Baranią Górę wraz  ze Skrzycznym i oddalonym Klimczokiem. Po prawej cały czas towarzyszy  nam Sucha Góra. Pojawia się  także poszarpaniec, czyli Wielki Rozsutec w  Małej Fatrze. Dochodzimy do żółtego szlaku. Do  centralnej  grani. Wewnętrzna radość, odzwierciedlona na zadowolonych twarzach.   Ukazują się nowe przestrzenie, później okrywają się  też Tatry. Na  grzbiecie śniegu  wiele więcej.  Momentami jest porządnie nawiane -  brniemy w śniegu do kolan. Odwykłem od tego i  troszkę mnie to męczy. Za  ciężki jestem na takie manewry :)   Otwarte przestrzenie i nader zaskakująco urocze hale,  przykryte grubą  warstwą śniegu, zauroczyły nawet takiego malkontenta jak ja.  Proste  drzewa pokryte śniegiem  posiadają swój bajeczny klimat. A Cysorkie  Tatry w pełnej okazałości... Sam Wielki Chocz ponad chmurami wystawia  swój czubek... Przybywamy na Halę Lipowską, do najlepszego  schroniska w Polsce wg czytelników "n.p.m.". Zamawiamy zachwalane  pierogi i w dobrych  humorach oczekujemy swojego zamówienia. Durne oczy  cieszą się jak głupie. W żołądku konwulsje, w ustach ślinociek. Wszystko  przez ręcznie  sporządzane pierogi z serem i borówkami, a na nich bita   śmietanka, borówki i  kawałek kiwi. Kulinarnie jestem kupiony przez  schronisko na Hali Lipowej...    Sama Hala Lipowska znajduje się na zboczu porośniętego lasem Lipowskiego  Wierchu  albo jak kto woli Lipowskiej Góry (1324 m). Maltretuje nas  widokami - panorama Tatr, Małej Fatry  jak również Beskidu. Schronisko  na Rysiance jest oddalona od Hali Lipowskiej o około 15 minut  drogi z  pełnym brzuchem.  Rewelacyjne jedzonko bardzo rozleniwia, to niedobre  chyba też. Jestem bardziej skłonny ku drzemce  aniżeli pieszej wędrówce.   Jednakże to chwilowa  dolegliwość. Ruszamy na Halę Rysiankę.     Szlak  kieruje lasem,  jednakże gdy dochodzimy do Hali, widoki po raz  kolejny powalają na kolana... Są Tatry, jest Mała Fatra, ale jest  także  na wyciągnięcie ręki Pilsko  jak również  trochę dalej Babia Góra. Taki  mały raj na ziemi. Hala jest bardzo  rozległa i największa na  naszej dzisiejszej trasie. Oj jak ja  uwielbiam takie przestrzenie. Do  schroniska udajemy się hmmm jakby to  zakomunikować tylko na chwilkę....

Artykuł pochodzi z serwisu <a href="http://artelis.pl/">www.Artelis.pl</a>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz